Czy warto zainwestować w ananasowy zestaw do włosów Faith in Nature?
17:24Jakiś czas temu przyznałam się Wam na facebooku, że do niedawna nie znałam żadnych innych wegańskich kosmetyków do pielęgnacji włosów niż Alterra. Nic dziwnego, dopóki Alterra mi odpowiadała, nie czułam potrzeby jej zastępowania. Jednak ostatnio przestała mi ona wystarczać, dlatego zaczęłam rozglądać się za czymś do tej pory mi nieznanym. Był już Green Pharmacy, była też zwykła Isana, a w ostatnim czasie zdecydowałam się wypróbować zestaw do włosów firmy Faith in Nature, który znalazłam w TK Maxxie*. Jeśli chcecie się dowiedzieć czy te produkty przypadły mi do gustu, zapraszam do dalszej części wpisu.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że opisuję te produkty z perspektywy moich, może nieco specyficznych włosów. Przede wszystkim są to włosy cienkie, plączące się, choć nie mogę ich uznać za bardzo zniszczone. Bardziej skłonne do przetłuszczania niż przesuszania. Wydają mi się być średnioporowate, bo mimo, że są z reguły gładkie i śliskie i nie są podatne na układanie, to jednak odnoszę wrażenie, że są ostatnio w nieco gorszej kondycji. Nie tworzą też takiej pięknej tafli jak włosy niskoporowate, które oglądałam na zdjęciach w internecie. Ach, no i nie mają za grosz objętości. Bardzo łatwo je obciążyć (co przychodziło z łatwością masce z Alterry). W dodatku jakiś czas temu zaczęły się też elektryzować, dlatego musiałam wybierać między obciążeniem a elektryzowaniem i plątaniem.Tyle tytułem wstępu, przejdźmy w końcu do samych produktów.
Zestaw, który kupiłam dedykowany jest włosom od normalnych do przetłuszczających się - czyli na pierwszy rzut oka idealna opcja dla mnie. Składa się on z szamponu i odżywki. Za dwa produkty po 250 ml zapłaciłam jakieś 25 zł, więc całkiem nieźle. Producent zapewnia naturalność i organiczność sporej ilości składników i inne bajery, z czego mnie interesują dwa: certyfikat Vegan Society i logo Leaping Bunny, które zapewniają nas o tym, że produkt ma wegański skład i nie był on (ani też żadne jego składniki) testowany na zwierzętach. Poza tym Faith in Nature jest marką stuprocentowo wegańską, co oznacza, że jeśli kupicie ich produkty w wegańskim sklepie, to może nawet będziecie mogli się nazwać tru-weganami ;)No dobrze, ale jak z ich działaniem?
Szampon, mimo braku slesów w składzie (co traktuję jako plus, żeby nie było), bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy i włosy. Ale cóż z tego, skoro okropnie je plącze i tworzy mi na głowie istne siano? Niestety, nawet po użyciu odżywki próbując je rozczesać, wyrywałam sobie włosy garściami. Do tego włosy nadal się elektryzowały i były jakieś takie... tępe? Jeśli kiedykolwiek miałabym go znów użyć, to tylko w celach oczyszczających, nie częściej niż raz w miesiącu. Aktualnie ananasowy szampon zastępuje mi żel pod prysznic, do tego nadaje się, moim zdaniem, o wiele lepiej, tym bardziej, że całkiem ładnie pachnie.Inne zdanie mam natomiast o odżywce (w połączeniu z innym szamponem, oczywiście). Nie obciąża włosów, a nawet pomaga w ich rozczesaniu, co jest dla mnie priorytetem. Dobrze współgra z moim ulubionym szamponem kofeinowym z Alterry i z jeszcze jednym, o którym może Wam kiedyś opowiem. Obecnie używam jej razem ze złotą odżywką Isany; FiN stosuję na górę, Isanę od połowy długości.
Odpowiadając na pytanie tytułowe: jeśli macie włosy podobne do moich, warto zainwestować w odżywkę, ale szamponu zdecydowanie nie polecam, no chyba, że jesteście zainteresowani ananasowo-limonkowym żelem pod prysznic.
Kosmetyki Faith in Nature można też znaleźć w internecie. Sama byłam zdziwiona, kiedy odkryłam jaki mamy wybór. Zastanawiam się, czy nie wypróbować jeszcze odżywki czekoladowej i dezodorantu w opakowaniu wielokrotnego użytku.
* Tak, sama je kupiłam, to nie jest wpis sponsorowany.
3 komentarze
Marta,a znasz moze jakies weganskie farby do wlosow,ktore sa ogolnie dostepne w drogeriach? Cos trwalego, niekoniecznie henna?
OdpowiedzUsuńHm, takich dostępnych w drogeriach to nie za bardzo, ale może niektóre Joanny? Wiem, że w większości można znaleźć proteiny mleczne i jedwab, ale być może mają też kilka produktów bez tych składników. Niestety nie mam dostępu do wszystkich składów Joanny :(
UsuńA w internecie i pewnie też w jakichś eko-sklepach można kupić wegańskie farby Herbatint, Logona i Sante.
A będzie może kiedyś post o wegańskich maskach do włosów? :)
OdpowiedzUsuńUwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.