Dlaczego nie bojkotuję oleju palmowego?
19:13My, Polacy, lubimy bojkotować. Katolicy bojkotują Empik za reklamy obrażające ich "uczucia religijne". Ateiści bojkotują ten sam Empik za ugięcie się firmy pod protestami oburzonych i publiczne przeprosiny w ich kierunku. Sama nie jestem w kwestii bojkotowania bez winy. Bojkotuję kosmetyki testowane na zwierzętach i kilka firm, które mi podpadły, nie wspominając już o produktach pochodzenia zwierzęcego. Weganie są świetni w bojkotowaniu. Mamy wegan od "syfu" w składach i od robienia wszystkiego z fasoli, mamy też bojkotujących olej palmowy. Dlaczego nie zaliczam się do tej ostatniej grupy? Zaraz Wam wyjaśnię.
Zacznijmy od pytania: czy olej palmowy jest wegański?
Biorąc pod uwagę klasyczną definicję weganizmu (która tak naprawdę nie istnieje, ale okei), olej palmowy, jako produkt stuprocentowo roślinny, jest wegański. I nie dotyczy to jedynie diety wegańskiej (pojęcia, którym tak lubią rzucać "prawdziwi weganie"), ale także weganizmu rozszerzonego na inne sfery życia. Olej palmowy może natomiast nie być cruelty-free, i najczęściej właśnie nie jest. Dla jego pozyskania cierpią ludzie, zwierzęta i całe nasze środowisko naturalne. Ale jakby się dłużej zastanowić, to czy istnieją jeszcze na tym świecie produkty całkowicie wolne od okrucieństwa? Może samodzielnie wyhodowane rośliny z własnego ogródka. Podsumowując ten krótki wstęp: tak, olej palmowy jest produktem wegańskim w takim samym stopniu jak banany. Albo tak samo niewegańskim. Ale o tym za chwilę.
Dlaczego więc go nie bojkotuję?
Bo nie decyduję się na coś, czego nie mogę w stu procentach dopilnować. Tak, tak, zwierząt też ze swojego życia nie mogę całkowicie wyeliminować, ale dostrzegam różnicę między "śladowymi ilościami" zwierząt w reklamówkach czy ubraniach, w dodatku pochodzącymi najczęściej z niewykorzystanych "odpadków" z rzeźni, a wymienioną na początku składu mydła substancją. Z pożywienia, owszem, mogę się oleju palmowego pozbyć, nie ma z tym większego problemu, zwłaszcza jeśli jesteście na wysokowęglowodanowym weganizmie i unikacie przetworzonych produktów. Ale olej palmowy to nie tylko jedzenie, również kosmetyki, świece czy paliwa. Kosmetyki prezentowane na tym blogu z całą pewnością zawierają olej palmowy (choć nigdy się w sprawdzenie tego nie angażowałam), więc jeśli macie z tym problem, poszukajcie sobie innego miejsca w sieci. Ja nie mam zamiaru wpadać w panikę na widok SLS w składzie szamponu, no i nadal wolę mieć w mydle Sodium Palmate niż Sodium Tallowate, wolę też palmową glicerynę/stearynę od tej z tłuszczu zwierzęcego. Zarzekanie się, że olej palmowy jest be i bojkotujemy, a używanie kosmetyków z palmową gliceryną byłoby dla mnie czymś w rodzaju hipokryzji. Jak wszystko to wszystko. Dlatego ja się nie zarzekam i nie bojkotuję. UWAGA: nie bojkotuję nie oznacza, że promuję, wspieram i dolewam sobie oleju palmowego do każdego posiłku. Naprawdę jest jeszcze sporo możliwości pomiędzy tymi dwiema skrajnościami. Oleju palmowego w żywności unikam i tak, choć głównie z powodu własnego zdrowia. Ale to ja.
Dlaczego zatem uważam, że głośne bojkotowanie oleju palmowego może nam przynieść więcej szkody niż pożytku?
Bo zniechęca potencjalnych zainteresowanych weganizmem do naszej idei. Pisałam już o tym w poście o niewegańskich firmach produkujących wegańskie produkty, ale napiszę jeszcze raz i będę to podkreślać gdzie się da. Dla dobra zwierząt potrzebujemy weganizmu dostępnego, łatwego i taniego. W innym wypadku nadal będziemy uważani za oszołomów jedzących trawę i nigdy nie porwiemy za sobą tłumu. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest łatwe. Mi też czasami nie jest łatwo nie zabierać głosu w przypadku wegańskich produktów testowanych na zwierzętach. Ale przemyślałam sprawę i postanowiłam rozgraniczyć dwie kwestie: wegańskość i testowanie na zwierzętach. Yves Rocher czy Original Source są wegańskie, ale testowane na zwierzętach. Nie każdy weganin stosuje się do tej drugiej wytycznej, tak samo jak nie wszyscy, którzy wybierają nietestowane kosmetyki są weganami. I musimy się z tym pogodzić. Ja ze swojej strony obiecuję od tej pory nie przekonywać nikogo do niewegańskości produktów PZ Cussons czy Oriflame, chociaż nadal nie zamierzam ich używać ani tym bardziej promować na blogu. Niech to będzie Wasza własna decyzja. Koniec dygresji.
Gdyby rok temu ktoś mi powiedział "Wiesz, Marta, może i te ciasteczka smakują jak pyszna mleczna czekolada i mają roślinny skład, ale nie są wegańskie przez olej palmowy", to najprawdopodobniej szybko wróciłabym do Kinderczekolady. I podejrzewam, że sporo innych początkujących wegan też by nie doczekało swojej pierwszej rocznicy, jeśli nie mogliby zjeść znacznej większości wegańskich słodyczy, mimo tych wszystkich ograniczeń, które spotykają na swojej drodze na co dzień. A przekonywanie innych, że ich weganizm nie zwracający uwagi na olej palmowy nie ma sensu i przyczynia się do okrucieństwa jest już zwykłym kopniakiem w kolano dla całej naszej pro-zwierzęcej idei. Weganizm ma sens, wegetarianizm ma sens (choć najlepiej by było, gdyby był tylko jednym z kroków do zaprzestania wykorzystywania zwierząt), ograniczenie spożycia mięsa do raz na miesiąc ma sens! Pokaż mi, człowieku jeden z drugim, jak Ty się nie przyczyniasz do całego zła tego świata. Nie jeździsz samochodem/komunikacją miejską, nie kupujesz ziemniaków i bananów, nie odrobaczasz swoich zwierząt, nie chodzisz pieszo, żeby nie deptać mrówek, mieszkasz na bezludnej wyspie, gdzie żadnemu żyjątku nie wchodzisz w drogę? No właśnie. A Twój weganizm nadal ma sens.
Poza tym przejmowanie się olejem palmowym do tego stopnia kojarzy mi się z szowinizmem gatunkowym. Dlaczego orangutany miałyby być ważniejsze niż miliony gryzoni ginące pod kołami kombajnów i traktorów na polach? Bo wypalanie lasów deszczowych jest problemem bardziej medialnym a naczelne są z nami bliżej spokrewnione niż polne myszy? A myślałam, że jako weganie powinniśmy szanować wszystkie zwierzęta. Problem w tym, że nie wyeliminujemy tego nigdy w stu procentach. Nie wiem jak Wam, ale mi wcale nie marzy się powrót do solidarności mechanicznej, bo odpowiada mi znaczna część dzisiejszego świata. Nie chcę rezygnować z życia w cywilizacji, z korzystania ze zdobyczy nauki, techniki i elektroniki. Nie mam ochoty przygotowywać sobie wszystkiego samodzielnie, uprawiać sama warzyw i owoców, mielić mąki czy szyć ubrań, żeby mieć pewność, że są wyprodukowane w sposób etyczny. I nie tylko ja tak mam, podejrzewam, że zdecydowana większość społeczeństwa nie zamierza zrezygnować z dzisiejszych wygód. Ale chcę mieć wpływ na producentów za pomocą moich wyborów konsumenckich. I chcę konsumować mniej, co wpłynie pozytywnie na całą nasza planetę, łącznie z ludźmi i innymi zwierzętami. A zarzekać się w kwestiach, na które nie będę miała realnego wpływu dopóki nie przeprowadzę się do lasu (bo paliwa, bo kosmetyki, bo wszystko) nie mam zamiaru.
Prawda jest taka, że cała nasza ludzka egzystencja przyczynia się do niszczenia planety i krzywdy innych istot. Nawet jeśli staramy się być świadomi, nawet jeśli nie jemy zwierząt, to pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Na przykład będziemy zabijać gryzące nas komary, będziemy chodzić po ziemi i przy tym deptać małe zwierzątka, będziemy używać papieru, dla którego wycinane są lasy. Albo jeść banany. Albo inne rośliny, przy uprawie których zginęło mnóstwo zwierzęcych istnień. Żeby nie przyczyniać się do żadnego cierpienia powinniśmy już dawno popełnić wegańskie samobójstwo zbiorowe.
Czy w takim razie mamy opychać olejem palmowym?
Absolutnie nie! Po pierwsze dlatego, że jest to produkt szkodliwy dla nas, dla zwierząt i całej planety. Po drugie, bo nie warto dodatkowo napędzać popytu. Ale o wiele większy sens niż totalne bojkotowanie, miałoby po prostu ograniczenie spożycia tego składnika. Bo zaprzestanie pozyskiwania oleju palmowego jest nawet mniej prawdopodobne niż zamknięcie wszystkich rzeźni, wszak popyt na mięso spada, a na olej palmowy? Wręcz przeciwnie.
Przeczytałam niedawno w internetach całkiem ciekawy komentarz w tej sprawie. Otóż, jeśli nawet wszyscy zrezygnujemy z oleju palmowego, to z całą pewnością ludzie żądni zysku wymyślą coś innego, co będzie dewastować środowisko i krzywdzić zwierzęta w takim samym albo i większym stopniu. Dlatego całkowity bojkot oleju palmowego jest dla mnie bez sensu. O wiele lepiej jest ograniczać się do oleju pozyskiwanego w sposób zrównoważony, czyli z certyfikatem RSPO. I tego mam zamiar się trzymać, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie. W kosmetykach raczej nie będę sprawdzać pochodzenia slesów, bo na razie dwie zmienne mi wystarczą.
Podsumowując: jak krzywdzić świat w mniejszym stopniu niż obecnie? Oprócz weganizmu, który już jest czymś wielkim i ratuje mnóstwo zwierząt, można zainteresować się minimalizmem i ograniczyć konsumpcję. Nie ma sensu rozszerzać definicji weganizmu na olej palmowy, zboża, ziemniaki, banany czy produkty nie-fairtrade, a przecież moglibyśmy, bo czemu nie? Po pierwsze dlatego, że zniechęcamy tym początkujących wegan do naszej idei (jeśli nie chcecie "wegańskiego świata", a weganizm ma służyć waszej własnej satysfakcji, to róbcie tak dalej). Po drugie, bo naprawdę nic na tym świecie nie jest wegańskie, i jeśli zaczniemy tak sobie dodawać nowe zmienne, to w końcu nawet breatharianizm się na to nie będzie łapał.
Może i według niektórych tru-wegan nie będę już prawdziwa weganka (może nigdy nie byłam), ale wiecie co? Mam to gdzieś. Przez tych kilka miesięcy weganizmu (i zwłaszcza prowadzenia bloga) wyrobiłam już sobie dystans do paru spraw. W moją definicję weganizmu się wpisuję, ze swoim sumieniem jestem w porządku i nikt i nic tego nie zmieni. No chyba że ja sama zacznę jeść mięso czy nabiał. Na dzień dzisiejszy nic takiego się nie zapowiada, wiec bez obaw. Jeśli przeszkadza Wam moje pojmowanie weganizmu, to, jak już podkreślałam, nikt Was tu nie trzyma na siłę.
Nie namawiam nikogo do spożywania oleju palmowego (ani żadnego innego, w końcu jestem na high carbie), sama, jak już pisałam, staram się wybierać certyfikowany olej palmowy - podkreślam to po raz kolejny, bo zdążyłam już zauważyć, ze nie wszyscy są z czytaniem ze zrozumieniem za pan brat), jednak miło by było nie zniechęcać początkujących wegan i nie wprowadzać nikogo w błąd. Nie twierdzę też, że unikanie oleju palmowego nie ma sensu, wręcz przeciwnie! Ma to sens tak samo jak ograniczanie konsumpcji mięsa i innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Sensu nie ma za to krzyczenie głośno o tym, jaki to olej palmowy jest niewegański. Nie podoba mi się rozszerzanie definicji weganizmu w niebezpieczne rejony. Używanie lub nie oleju palmowego powinno być, moim zdaniem, kwestią indywidualną dla każdego weganina i nieweganina, tak samo jak produkty organiczne czy fair trade. Ja na przykład staram się ostatnio ograniczyć do herbaty fair trade, ale nie narzucam innym swojego zdania i nie twierdzę, że pijąc Minutkę nie są prawdziwymi weganami ;) Poza tym, zastanówcie się sami, czy naprawdę nie macie sobie niczego do zarzucenia. Czy nie karmicie swoich kotów mięsną karmą, czy nie bierzecie jakichś leków, czy nie zabijacie insektów, jeśli zaczynają wchodzić wam w drogę. Można tak wymieniać w nieskończoność, koniec końców i tak dojdziemy do wniosku, że dla zwierząt lepiej by było, gdybyśmy się nigdy nie urodzili. Ale czy o to w tym świecie chodzi? Mam nadzieję, że nie.
PS. Jeśli chcecie realnie pomóc orangutanom, to odsyłam Was TUTAJ.
49 komentarze
Oj, chyba ktoś cię mocno podenerwował... Calm ;) Generalnie zgadzam się z tym, co tu napisałaś. Rzadko kupuję przetworzone wegańskie produkty, jeszcze rzadziej bywa w nich olej palmowy. Uważam, że jego ograniczanie jak najbardziej ma sens.
OdpowiedzUsuńCzekam na burzę pod tym postem :D
Cudowny post. Po raz kolejny poruszasz bardzo istotną sprawę :) Zgadzam się z Tobą w 100%, bo też czasem muszę odpowiadać na krytykę typu : czemu nie kupuję Fair Trade lub czemu kupuję coś jest zarządzane przez koncern, który produkuje też towary ze składnikami zwierzęcymi. Zastanawia mnie, czy ludzie, którzy się tak czepiają to żyją w sterylnym świecie i nawet nie depczą mrówek...
OdpowiedzUsuńOstatnio dowiedziałam się także, że cukier (z trzciny cukrowej) może nie być wegański :D I weź tutaj zachęcaj do diety roslinnej wspominając potencjalnemu weganinowi, że cukru też nie będzie mógł uzywać. Już widzę to przerażenie w oczach :)
Ale szanuję osoby, dla których to jest ważne :)
Pozdro! :)
Dziękuję <3
UsuńTen cukier (jeśli chodzi o oczyszczanie mączką kostną) to chyba mit, przynajmniej w Europie się tego nie stosuje. Zresztą, na tej samej zasadzie niewegańska może być woda filtrowana węglem kostnym :D
Lubie ten blog, ale nie do konca zgadzam sie z tym postem - o szkodliwosci oleju palmowego TRZEBA MOWIC GLOSNO i trzeba go unikac, bo pod jego uprawe "zielone pluca ziemi" - lasy tropikalne, sa wycinane w zastraszajaco szybkim tempie. Jesli machniemy na to reka i nie zrobimy nic, by to zatrzymac, mozemy rownie dobrze pozegnac sie z zyciem na Ziemi. Owszem, calkowite wykluczenie produktow zawierajacych olej palmowy jest trudne,ale musimy probowac. Weganizm oznacza rowniez swiadomosc, a porownywanie tak powaznego problemu jak niszczenie milionow hektarow lasow deszczowych i wszystkiego,co w nich zyje - do przypadkowego zabicia mrowki czy komara - wydaje mi sie lekko niedorzeczne.
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że nie trzeba o tym mówić, ale nie podciągajmy tego pod zasady weganizmu. Lasy tropikalne są też wycinane pod uprawy soi, a o tym jakoś nikt głośno nie mówi i nie przekonuje innych, że tofu jest niewegańskie. Nie wydaje mi się, żebym nawoływała do olania tematu, proponuję wybieranie produktów certyfikowanych i wsparcie WWF, który próbuje odtworzyć zdegradowane lasy. Uratować nas tak naprawdę może ograniczenie konsumpcji WSZYSTKIEGO, i o tym też wspominam w tym poście.
UsuńZgadzam się z Tobą, kwestia wycinania tylu drzew dla oleju palmowego bez którego można żyć , a przez ktory orangutany czy inne zwierzeta tracą swoje naturalne środowisko jest punktem do debaty i zastanowienia się nad swoimi wyborami.
UsuńA porównywanie ich do zabicia mrówki czy komara jest niedorzeczne, w tym co autorka napisała.
Weganizm to nie tylko dieta,ale filozofia zycia - jesli wiemy,ze cos jest ewidentnie destrukcyjne dla srodowiska i zwierzat, nie mozemy tego zwyczajnie zignorowac - powinnismy tego unikac. Podobnie z niecertyfikowana soja, nie samym tofu weganin zyje ( a wrecz nie powinien). Nie mowie,ze mamy dac sie zwariowac, ja rowniez jestem za przekonaniem,ze idealny, stuprocentowy weganizm praktycznie nie istnieje, (chyba,ze zamieszkamy gdzies z dala od cywilizacji i bedziemy sami produkowac wlasna zywnosc, odziez itp) kazdy ma prawo byc na tyle "weganski" na ile chce i potrafi, ale nie zgadzam sie z idea,ze "bojkotowanie oleju palmowego przyniesie nam wiecej szkody niz pozytku" oraz popadanie w pulapke terminologii i tych, ktorzy atakujac wegan probuja lapac sie wszystkich mozliwych argumentow,zeby udowodnic,ze dana osoba nie jest "wystarczajaco weganska". Tak naprawde - co nas te osoby obchodza, i tak czesto robimy wiecej dla dobra planety, niz one. PS: Nie ufam WWF po tej historii! - http://www.polskatimes.pl/artykul/622123,krol-hiszpanii-pozbawiony-honorowej-funkcji-w-wwf-za-polowanie-na-slonie,id,t.html?cookie=1
OdpowiedzUsuńTy teraz mówisz o tym, czym weganizm jest DLA CIEBIE. Każdy ma swoje podejście do weganizmu i pamiętajcie o tym. Nie można mówić, że moja definicja jest jdyna prawdziwa, nawet jeśli 5 moich koleżanek ją podziela. To jest tak samo, jak np. z patriotyzmem. Dla każdego znaczy on coś innego.
UsuńJestem (jeszcze?) wegetarianką, nie weganką, więc będzie troche "nie znam się, ale się wypowiem"... ale tak szczerze, to też nie lubię mieszania weganizmu czy wegetarianizmu z bojkotem oleju palmowego, walką z GMO itd. Wg mnie to rozmywa temat i powoduje, że postronni przestają rozumieć, o co nam do końca chodzi. Pewnie, że można zawsze lepiej i bardziej...
OdpowiedzUsuńOdpowiedź na trzecie zdanie od końca - Tak, temu światu byłoby lepiej, gdyby człowiek nigdy się na nim nie pojawił.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, wrzucam na Facebook Otwartych Klatek.
OdpowiedzUsuńTylko jedna uwaga - już chyba kiedyś o tym wspominałem: Produkty Original Source na pewno nie są testowane na zwierzętach.
Świadczy o tym certyfikat Vegan Society.
Ponadto PZ Cussons w ogóle nie testuje na zwierzętach. Deklaracja na stronie firmy jest wyraźna i jednoznaczna, odnosi się również do kwestii obowiązkowych testów w niektórych krajach: http://www.pzcussons.com/en_int/csr/business-conduct-and-ethics
Pozdrawiam!
Na stronie PZ Cussons widnieje jednak informacja, że nie gwarantują, że składniki leków, czy też ich innych produktów nie są testowane, gdy nie mają innego wyboru.
UsuńGenialny tekst. Zgadzam się w 100%. We wszystkim trzeba zachować rozsądek i umiar. Tak jak podsumowałaś "dla zwierząt lepiej by było, gdybyśmy się nigdy nie urodzili" bo jak się nad tym głębiej zastanowić to nie da się w 100% wykluczyć naszego wpływu na zwierzęta, środowisko, czy planetę. Zawsze znajdzie się jakiś produkt, który może nie zawiera składników odzwierzęcych, ale w procesie produkcji zostało użyty składnik pochodzenia odzwierzęcego, a to już nie jest tak łatwo zweryfikować.
OdpowiedzUsuńZajrzałam tutaj pierwszy raz, przypadkiem, ale sądzę, że będę wpadać częściej. Podoba mi się twoje zdroworozsądkowe podejście.
Pozdrawiam ;)
Bardzo się cieszę, dziękuję :)
UsuńChętnie bym się z Tobą spotkała. Weganka z pięcioletnim stażem. Wegeterianka z 20-letnim. Pozdrawiam
UsuńJak zwykle beznadziejny post. Szanowna Pani, sa rzeczy wazne i wazniejsze i jesli mamy do wyboru kosmetyki bez slsu to ich uzywajmy. Tak jak mamy na rynku produkty testowane i nietestowane,tak i te,ktore oleju palmowego nie zawieraja. To po pierwsze,a po drugie,chyba zgodzi sie Pani,ze o ile,bez watpienia uprzemyslowienie negatywne wplywa na srodowsko i jak P.wspomniala,nie ma sensu cofac sie do epoki kamenia lupanego,to chyba przyzna P.,ze bez czekolady,batonow,krakersow,czipsow itp.zawierajacych olej palmowy mozna zyc.
OdpowiedzUsuńSkoro jak zwykle beznadziejny, to po co się zmuszasz do czytania tego (w dodatku bez zrozumienia, jak widzę)? Nigdy nie zrozumiem masochistów :D
UsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA. Więcej szczegółów na moim blogu : http://pisanewnocy.blogspot.com/#
Mam pytanie, odnośnie " Minutki", to jest firma Mokate, a czy oni nie testują na zwierzętach?
OdpowiedzUsuńProsiłabym o odpowiedź.
Z góry dziękuję
Sylwia
Z tego co wiem Mokate nie testuje na zwierzętach :)
UsuńOriginal Source nie jest testowany na zwierzętach.
OdpowiedzUsuńFirma Yves Rocher nie testuje swoich kosmetyków, to rząd chiński to robi. Marka wypowiadała się wielokrotnie, że prowadzą dyskusje z rządem chińskim na temat zaprzestania testów, pragną także wprowadzić tam edukację ekologiczną itp. Uważam, że warto jednak zainteresować się ich produktami, bo przynajmniej wg mnie bardzo dbają o planetę, myślę, że ich ingerencja w Chinach może wiele zdziałać, przynajmniej mam taką nadzieję. Poza tym mają wiele przyjaznych wobec środowiska produktów, zarówno wegańskich jak i fair trade.
OdpowiedzUsuńJak na razie firma Yves Rocher z własnej kieszeni płaci za testy na zwierzętach przeprowadzane przez chiński rząd, a ja nie mam zamiaru wspierać takich działań.
UsuńDlaczego uczucia religijne ujęto w cudzysłów?
OdpowiedzUsuńJa bojkotuję olej palmowy. Brak jest dowodów na jego działanie rakotwórcze, natomiast na jego szkodliwe działanie na układ krwionośny (ze względu na nasycone kwasy tłuszczowe) jak najbardziej. W czasach, kiedy choroby układu sercowo-naczyniowego, obok chorób nowotworowych odpowiadają za największą śmiertelność wśród ludzi każdy post, informacja, apel zachęcający do zmiany nawyku żywieniowego jest bardzo potrzebny. To kropla w morzu, ale krople drążą skałę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGratuluję umiaru i zdrowego rozsądku. Mylą się te niezrównoważone bojowniczki weganizmu, które sądzą że obrażając ludzi o innych przyzwyczajeniach konsumpcyjnych zmienią ich poglądy. Przeciwnie. Takie przejawy arogancji, wręcz agresji zniechęcają normalnych ludzi do idei weganizmu, czy tylko wegetarianizmu. Tak jak nie życzę sobie by Kościół mnie pouczał jak mam żyć, tak nie życzę sobie, by jakaś rozhisteryzowana weganka (najczęściej neofitka) narzucała mi swój obraz świata. W moim wyobrażeniu weganizm jest pokrewny joginizmowi, a to z kolei kojarzy mi się z medytacją, wyciszeniem, spokojem. Wobec tego, od wegan oczekuję raczej informacji i dobrego przykładu, a nie obelg i krytykanctwa. Pani artykuł dowodzi umiejętności trzeźwej oceny postaw i wartości, dlatego mam nadzieję, że spróbuje Pani delikatnie dać do zrozumienia swoim koleżankom aktywistkom, że w swojej zapalczywości wylewają dziecko z kąpielą.
OdpowiedzUsuńCzemu "bojowniczki" i "koleżanki aktywistki"? Weganie to tylko kobiety?
UsuńCzemu? Bo akurat mnie dziewczyna nazwała morderczynią, ponieważ w moim przepisie znalazła składnik "... lub kostka rosołowa"
UsuńPoza tym mam wrażenie, że panowie robią swoje nie angażując się aż tak emocjonalnie. Ich po prostu nie widać na co dzień.
"W innym wypadku nadal będziemy uważani za oszołomów jedzących trawę i nigdy nie porwiemy za sobą tłumu." - bez urazy, ale to przypomina zachowanie katobetonów. Jestem wege, ale nie zamierzam i nigdy nie zamierzałam nikomu narzucać swojego zdania oraz próbować "porwać tłumy". To ułomne i zarazem straszne. Kiedyś zaglądano sobie w majtki, dzisiaj zagląda się do talerza.
OdpowiedzUsuńCo do orangutanów - owszem, poza nimi tak jak napisałaś jest wiele innych organizmów, które giną podczas wycinki lasów. Tylko że - przeciętnemu Kowalskiemu po pierwsze, łatwiej współczuć orangutanowi niż jakiemuś robalowi mikroskopijnych rozmiarów (m.in dlatego orangutan jest 'twarzą' w walce z uprawami), a po drugie orangutan to endemit o bardzo małej aktualnie populacji. Wystarczy choć trochę zainteresować się rozrodczością orangutanów, aby dowiedzieć dlaczego cały świat bije na alarm. Uważam, że Twoja postawa jest po prostu ignorancją. Bo czy do tygrysów, pand, rysiów masz takie samo nastawienie jak do orangutanów? Pozdrawiam
1. Inspirowanie do zmiany nawyków to jeszcze nie zaglądanie do talerza. Widocznie jesteś "wege" dla własnej satysfakcji, a nie dla dobra zwierząt. Bywa.
Usuń2. Mnóstwo zwierząt (nie tylko "robali", ale też gryzoni, zajęcy czy saren) ginie podczas koszenia zbóż i wykopywania ziemniaków. Podobnie w przypadku soi czy bananów, które jakimś cudem nie są przedmiotem rozważań natury etycznej. Wyobraź sobie, że taki sam stosunek mam do orangutanów, rysi, gryzoni, dżdżownic, wron, jeleni, lisów, krów, psów czy kotów, w przeciwieństwie do niektórych szowinistów gatunkowych.
3. Rzeczywiście, wybieranie certyfikowanego oleju palmowego i namawianie do tego innych to przejaw mojej ignorancji.
I tu jest właśnie problem - ja się absolutnie nie dziwie, iż w sieci i nie tylko jest wielki hejt na wegan-faszystów. Dlaczego każdy kto nie spożywa mięsa i produktów odzwierzęcych z założenia musi to robić dla ich dobra? Istnieją ludzie, którzy to robią z innych powodów, bo np. nie lubią mięsa (inni nie lubią cebuli:) lub mięsa nie jedzą ze względów zdrowotnych. I oni są krytykowani, widać to po Twoim punkcie nr 1.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o punkt 2 wracamy do tego co napisałam powyżej - rozrodczość gatunku.
Tak na zakończenie - wiem, że w młodym wieku przyświeca nam idea zbawiania świata. Życzę Ci w niej dużo akceptacji dla innych, bo nie każdy kto ma inny punkt widzenia jest zły (bo idee są wspólne).
Dla uzupełnienia polecam: http://kocieuszy.blogspot.com/2015/01/moj-weganizm-jest-lepszy-niz-twoj.html, odnośnie krytykowania przeze mnie wegan z pobudek nieetycznych.
UsuńNie obchodzą mnie gatunki. Obchodzą mnie cierpiące jednostki. Osobiście wolałabym, aby gatunek krowy czy świni nie istniał, niż miałby wieść taki żywot jak obecnie.
Super artykuł. Myślę że powinnaś się z nim zgłosić do http://www.blogroku.pl/2014/kategorie/tekstroku.html :)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem weganką nawet w milionowej części a kiwałam głową po każdym zdaniu, które tu przeczytałam :)
Pozdrawiam!
P.S."Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!" na FB podała Ten wpis jako "zły przykład" rozumowania nt. oleju palmowego... https://www.facebook.com/fundacjaviva/posts/983158005047234
Hah, widziałam to. Viva twierdzi, że z nim polemizuje :D
UsuńDzięki :)
Z podobnego - choć nie tego samego powodu jestem wegetarianką, nie weganką - i też wiem, że mój wegetarianizm ma sens. Też ograniczam nabiał i jaja - ale nie drastycznie. Dla wyjaśnienia mojej postawy też bym musiała wymalować długi artykuł - może nawet dłuższy niż ten. W skrócie - mam prawo żyć na tej planecie i być zdrowa (tu potrzebny ten kilometrowy komentarz, może i polemika) - tez uważam, że albo będę tu żyła, choć w koło cierpienie, albo popełnie samobójstwo na znak niezgody. Trudna decyzja z moralnego punktu widzenia - ale decyduje się zostać i zmienić świat na ile mogę :) Skoro zostaja tez osoby okrutne wobec zwierząt - zostaje dla równowagi. Takim jestem strasznym wegetarianinem-mordercą. Cieszę się, że mogę być chociaż wegetarianką - gdybym była rekinem, kotem, wężem - musiala bym i o tym zapomnieć - albo zrezygnować z własnego życia na rzecz innego. A przecież ewolucja mogla potoczyc się taką drogą.
OdpowiedzUsuńJak można porównywać przypadkową śmierć gryzoni bądź innych mniejszych stworzeń w działalności rolniczej z celową wycinką lasów pod produkcję olej palmowego !!! No jeżu kochany, zastanówcie się ludzie co wy w ogóle porównujecie i publikujecie.
OdpowiedzUsuńJak można być takim ignorantem wobec niszczenia natury, skoro jako weganie/wegetarianie na jej podstawie budujecie swoje wartości, swój styl bycia i całe życie !
Naprawdę, ja nie nie wierzę, że jedna osoba odmieni świat, ale jeśli ludzie będą uświadamiani o niszczycielskiej działalności człowieka to może poszczególne jednostki zaczną się zastanawiać nad swoimi czynami aż w końcu zrodzą się pewne grupy i rozszerzy się myślenie o dobru natury.
Jeśli ludzie mają wpływ na swoje czyny to są w stanie zmienić naprawdę dużo, tylko najpierw muszą odmienić swoje myślenie.
"The least I can do is speak out for those who cannot speak out for themselves" ~ Jane Goodall
https://www.facebook.com/AnimalsAustralia/photos/a.107448345298.115177.32799215298/10152718560350299/?type=1&theater
Pozdrawiam, Justyna
Jak można porównywać celową wycinkę zboża czy trawy (miejsca, które zamieszkuje wiele gryzoni i innych mało medialnych zwierząt) z celową wycinką lasów? Oh wait.
UsuńSwoją drogą, chyba nie zostaje Ci zbyt dużo możliwości jeśli chodzi o jedzenie, produkcja większości roślin wiąże się z krzywdzeniem i zabijaniem zwierząt.
Jak można porównywać rolnictwo, czyli najstarszą działalność człowieka z produkcją oleju palmowego dla zysków światowych koncernów??!
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że przy codziennej działalności człowieka nie giną zwierzęta, ale jeśli można ograniczyć to zjawisko to czemu nie przekonywać do tego innych? Co jak co, ale ludzie nie żyją powietrzem i muszą coś jeść. Nie ma opcji, żeby ludzie zrezygnowali z rolnictwa jeśli to jest jedna z podstaw egzystencji człowieka (zwłaszcza wegetarian i wegan), nawet jeżeli wiąże się to ze śmiercią niewinnych stworzeń. Natomiast produkcja oleju palmowego może być równie dobrze zastąpiona innymi tłuszczami (słonecznikowy, rzepakowy czy pozostałymi), jednak firmy tego nie robią, ponieważ to przynosi zbyt duże koszty. Więc brak sprzeciwu wobec produkcji i powszechnego wykorzystywania oleju palm. jest dla mnie równoznaczne z postawą tych wszystkich osób siedzących na najwyższych stołkach światowych koncernów, które z premedytacją niszczą lasy tropikalne, a tym samym siedliska tamtejszych zwierząt, dla zwiększania swojego zysku.
Najstarszą działalnością człowieka jest zbieractwo. Zakładam, że rolnictwo przyczynia się do śmierci o wiele większej ilości zwierząt niż olej palmowy, ale o myszki i zające już nie walczysz, bo po pierwsze, ten temat się słabo sprzedaje, a po drugie doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie miałabyś wtedy co jeść. Środowisko i lasy niszczy też produkcja soi - czy z tego powodu ktoś nazywa mleko sojowe niewegańskim i nawołuje wegan do bojkotu sojowych produktów? Nie mam żadnego interesu w promowaniu oleju palmowego - sama go unikam, choć bardziej z powodów zdrowotnych niż ekologicznych, mam za to interes w ułatwianiu ludziom przejścia i pozostania na weganizmie, bo zależy mi przede wszystkim na tych zwierzętach, które codziennie cierpią w rzeźni i w hodowli przemysłowej (swoją drogą też dzięki temu fajnemu rolnictwu ;)). Weganie muszą zmierzyć się z taką ilością ograniczeń w codziennych wyborach, że i tak muszą zrezygnować pewnie z większości produktów z OP - tych, które w składzie mają też mleko i jajka. Ja np. unikam bananów, które uważam za najbardziej nie-fairtrade owoce ever, ale nie nazywam ich z tego powodu niewegańskimi i nie wchodzę na blogi wegan, żeby ich poinformować, że powinni bojkotować banany i te straszne korporacje, które za nimi stoją (swoją drogą, polecam poczytać o praktykach firmy Chiquita (wcześniej United Fruit Company).
UsuńTwój "sprzeciw" wobec produkcji OP nie ma żadnego znaczenia, bo bojkoty konsumenckie bardzo rzadko odnoszą jakikolwiek skutek. Gdyby było inaczej, to już dawno zakazanoby testów na zwierzętach czy hodowli zwierząt na futra na całym świecie.
"Hurdur, te straszne, krwiożercze koncerny" :D Też kiedyś taka byłam - na szczęście w większości przypadków z tego się wyrasta. Pewnego dnia otworzysz swój umysł na tyle, żeby dostrzec zarówno zagrożenia, jak i szanse stojące za dużymi korporacjami. Bo to akurat one często decydują się na zrównoważony olej palmowy (patrz. Mondelez) i na inne pro-ekologiczne rozwiązania, jeśli widzą, że mogą na tym skorzystać.
Wyglądasz mi na neofitkę, o ile w ogóle jesteś weganką, ale nie martw się, to mija. Lepiej dla Ciebie, żeby minęło jak najszybciej, bo szkoda Twojego zdrowia psychicznego. Mówię to z własnego doświadczenia. Więcej racjonalności, bo fanatyzmem i oszołomstwem nikomu nie pomożesz, a zwierzętom i wegańskiej idei wręcz zaszkodzisz. Ale to powinnaś już zrozumieć z notki, jeśli nie, to ja tu po prostu marnuję czas.
Roznica miedzy orangutanami a gryzoniami jest taka, ze gryzonie nie sa krytycznie zagrozone wyginięciem. Po prostu.
OdpowiedzUsuńA co to ma do rzeczy? Czy przez to nie czują bólu i strachu? Niedługo wyginięciem zostaną zagrożone nasze polskie bociany, których populacja drastycznie spada na skutek używania w rolnictwie pestycydów - kiedy zaczniemy nawoływać wegan do bojkotu warzyw, owoców i zbóż? Swoją drogą dziwne, że czepiamy się tylko wegan, którzy odwalają już sporą robotę dla środowiska.
UsuńNie, ludzie tu nie "czepiają się wegan" tylko pewnych założeń w twoim poście.
UsuńOwszem, zdaję sobie sprawę ze skali zjawiska, jakim jest szowinizm gatunkowy.
UsuńBo ludzie poszli w złym kierunku,czemu tak sie stało -przyczyn jest wiele -chcwiość,niewiedza itp itd.
OdpowiedzUsuńja uważam ,że ludzie stali sie tez za bardzo wygodni
Ludzkosć powinna postawić na rolnictwo ekologiczne ,które naprawde moze przynosic plony,wiem bo mamy za miastem pole i od mala na nim robie,trzeba duzo pracy ale takie papryki z pola a ze sklepu -bez porównania.szansa jest na odbudowanie planety ziemi,ale to lezy w rekach ludzi a duzo jest chciwych,ignorantów,niedoinformowanych ludzi tak mi sie wydaje
ja staram sie unikac oleju palmowego -teraz tym bardziej ze wzgledu na ostatnie newsy z tamtych regionów ale raz do roku jak kupie cos z olejem palmowym to nie bede sobie z tego wyrzutów robić,czytam składy ale uważam ,ze jakby ograniczyc spozycie oleju palmowego i wybierac produkty z innymi olejami to była by duza poprawa,prawda jest taka ze ludzie chca wiecej i wiecej i duzo,a ziemia nie ma takich zasobow-bedzie sie to dzialo jakims kosztem-0ziwerząt czy ludzi i srodowiska a my kiedys predzej czy pozniej to odcZujemy i nie mowie juz tylko o naszym zdrowiu ale o przyszlosci planety,sadze ze umiar jest rozwiazaniem.bo olej palmowy jest glownie w ciastkach,płatkach sniadaniowych a przeciez takich rzeczy nie powinna sie i nie trzeba spozywac coidzennie-jak ktos lubi okej wiadomo wszystko jest dla ludzi ale ja nawet ubóstwiajaca czekolade nie jem jej codziennie,umiar i rozsądek.
Marto - mam do Ciebie pytanie powiązane z weganizmem, jako że wśród przedstawicieli tegoż ruchu jest wielu wegetarian. Co sądzisz o bojkotowaniu popularnych koncernów spożywczyć typu Nestle i Kraft?
OdpowiedzUsuńhttp://www.kocieuszy.pl/2015/10/dlaczego-przestaam-zwracac-uwage-na_61.html
UsuńDziewuchy zwariowałyscie? Zasada jest prosta. kupujesz olej plamowy- plantacje- wycinka lasów pod plantacje- siedlisko orangutana- brak orangutana.
OdpowiedzUsuńCo za filozofie odpier... Kupujesz- zabijasz świadomie. Tyle. I zamiast tak litować się nad myszami na polach, posadziłabyś może drzewo, dwa, na miedzy. Zabiegała o bioróżnorodność na polskich polach a nie myślała tylko o swoim bezpiecznym i "wegetariańskim" talerzu.
Nie będzie lekko, ale postaram się Ci wytłumaczyć kilka rzeczy.
UsuńPo pierwsze, kupując produkty mające w składzie olej palmowy nikogo nie zabijam, świadomie czy też nie. Rozumiem, że brzmi to atrakcyjnie z pozycji wojujących o utopię wegańskich bojowników, ale powtarzam - nikogo nie zabijam.
Po drugie - ustalmy co według oznacza "zamiast tak litować się nad myszami"? Szowinizm gatunkowy? Czym jest pierwsza część Twojego "komentarza" jeżeli nie "litowaniem się nad orangutanami"? W czym gorsze są myszy? A skoro kupowanie produktów z olejem palmowym to "zabijanie świadome orangutana", nad myszami "lituję się" to być może miód jest w ogóle wegański, bo pszczoły są jeszcze mniejsze niż myszy i nawet kręgosłupów nie mają. Bzdura. Ułatwię Ci: "kupujesz chleb-pola uprawne-żniwa-siedlisko myszy-brak myszy".
Wytłumacz mi, czym się różni zabijanie myszy przy żniwach od ofiar w postaci orangutanów przy "palmowych żniwach". Myślisz, że rolnicy nie są świadomi że ginie niezliczona ilość gryzoni, a pozostałe "wychodzą" na jesień, ponieważ tracą swoje lokalne środowisko? Zapewniam Cię, że mają całkowitą świadomość. Myślisz, że myszy giną "przypadkiem"? Inaczej niż orangutany? Wskaż różnicę. Wiem, że może być trudno, bo truskulowi wegańscy bojownicy losów myszy już tak chętnie nie tłumaczą we łzawy sposób i nie jest trudniej o okrągłe cytaty, na które można by się powołać.
Twój ciąg skojarzeń w pierwszym akapicie jest oczywiście nieprawdziwy, ale w tym celu należałoby oprócz populistycznych argumentów zapoznać się z faktami. Weganie bardzo nie lubią się z ekonomią, więc nie mogą wiedzieć, czym jest elastyczność popytu. Ciągle powtarzają bzdury, że bojkot danego produktu doprowadzi do jego wycofania z rynku, bo produkcja stanie się mało opłacalna. Tymczasem zarówno popyt jak i podaż na olej palmowy są mało elastyczne. Nieelastyczność popytu wynika z wykorzystywania oleju palmowego także przy produkcji biopaliw, mydła, detergentów etc. Więc bojkot konsumencki niewiele da, ponieważ weganie są zbyt słabą grupą aby wpływać na cenę oleju palmowego. Ale zasmucę Cię - nawet jeżeli konsumenci w wyniku bojkotu wykażą niższy popyt na olej palmowy i siłą rzeczy równowaga ustali się na niższym poziomie cen, zmniejszając w oczywisty sposób zyski przedsiębiorstwa - nie zakończy ono działalności. Niższe ceny zachęcą producentów np. biopaliw do zwiększenia popytu na olej palmowy, wykupią oni rezerwy zalegające w magazynach po niższych cenach i rynek wróci do stanu równowagi sprzed bojkotu. Dodatkowo, sama podaż oleju palmowego nie jest elastyczna - palmy dają owoce w ciągu 30 miesięcy, a olej można z nich pozyskiwać przez kolejne 20-30 lat. Trudno oczekiwać, że z powodu bojkotu przedsiębiorstwo zakończy działalność czy zmniejszy podaż oleju palmowego. Tak więc życzę owocnego bojkotu, który jest równie rozsądny i racjonalny, jak ważenie cierpienia myszy i orangutanów.
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.