Kocieuszy | wegański styl życia: Czy nadal jestem na wysokowęglowodanowym weganizmie?

Czy nadal jestem na wysokowęglowodanowym weganizmie?

21:06

Szczerze mówiąc sama nie wiem i nie udaje mi się tego policzyć.

W zeszłym roku, niedługo po przejściu na weganizm, zainteresowały mnie diety wysokowęglowodanowe i niskotłuszczowe. Najpierw było Raw Till 4, które zaczęło mi przeszkadzać po około trzech miesiącach, o czym pisałam już w poście: Raw Till 4 - aktualizacja stanu. Deklarowałam tam jednak wierność posiłkom bogatym w węglowodany, tj. spore porcje ryżu, ziemniaków i makaronu utrzymanych w klimacie niskotłuszczowym. W międzyczasie eksperymentowałam też ze starch solution, czyli dietą opartą na węglowodanach skrobiowych. Teraz, po niecałym roku przyznaję, że mój organizm potrzebuje jednak większej ilości zdrowego tłuszczu w diecie, a przy okazji trochę mniejszych porcji, niż te promowane przez osoby odżywiające się w stylu high carb.


Co jest nie tak z wysokowęglowodanowym weganizmem?
Absolutnie nic! Uważam, że high carb to świetna opcja, zwłaszcza na początek wprowadzanie w życie zdrowszej diety. Niektórym pomaga on wyjść z zaburzeń odżywiania i uzmysławia, że żeby dojść do odpowiedniej wagi nie powinniśmy znacząco ograniczać kalorii. Ale ważne, żeby zachować w nim umiar i nie obciąć tłuszczów zbyt radykalnie, tak jak zrobiłam to ja.

Jeszcze rok temu traktowałam diety wysokowęglowodanowe jak wybawienie dla mojego nieuporządkowanego organizmu. Jako że po pierwsze: lubię jeść, a po drugie: lubię węglowodany, miałam nadzieję na sukces (czyli szczuplejszą sylwetkę i ładniejszą cerę) niskim kosztem i bez specjalnych wyrzeczeń. Tak się nie stało. Nie schudłam i nie poprawiła mi się cera. Właściwie, to twarz zaczęła mi się wygładzać dopiero po włączeniu do codziennej diety pestek słonecznika i większej ilości siemienia lnianego. Zaznaczę jeszcze, że w bardziej ekstremalnych momentach moje makro było bardziej zbliżone do 90/5/5 niż 80/10/10. Od kiedy staram się odżywiać zdrowiej, większą uwagę przykładam do tego, co próbuje mi komunikować mój organizm. Od jakiegoś już czasu nie domaga się on czipsów i coli, a brokułów, brukselki albo fasoli. Poza tym chyba się starzeję, bo powoli zaczynam bać się niedoborów i tego, w jakiej postaci ten mój mało zbilansowany weganizm objawiłby się na starość. Te obawy potęgował fakt, że kiedy tylko wpisywałam moje jadłospisy w cronometer, takie pozycje jak witamina E, selen czy wapń miałam zapełnione tylko w połowie. Nie zamierzam teraz oczywiście odżywiać się wysokotłuszczowo czy białkowo, bo to byłoby nawet ciężko zorganizować na diecie roślinnej, a poza tym ja nadal lubię węglowodany. Z tym, że teraz staram się odżywiać po prostu bardziej zróżnicowanie.


Co mi dał high carb?
Przede wszystkim inne podejście do odżywiania. Przestałam bać się kalorii i węglowodanów (no dobrze, tak naprawdę to nie boję się kalorii już od dawna, od kiedy skończyłam moją pół-głodówkową "dietę" 800 kcal, którą przypłaciłam problemami hormonalnymi i popsutą cerą). Nauczyłam się nieco bardziej uporządkowanego jedzenia. Na samym początku mojego weganizmu odżywiałam się warzywami na patelnię i pieczonymi mrożonymi ziemniakami. Dzięki wysokowęglowodanowej diecie skupiłam się na o wiele mniej przetworzonych produktach i samodzielnie przygotowywanych od podstaw posiłkach. Mocno ograniczyłam też sól, oleje i kawę, co bardzo sobie chwalę i nie zamierzam tego zmieniać. No i przede wszystkim nikt mi już nie wmówi, że ziemniaki, ryż czy banany tuczą. 

Z drugiej strony duże porcje makaronu czy ryżu od początku sprawiały mi trudność, nie byłam po prostu w stanie wpychać w siebie takich ilości jedzenia i nie widziałam też sensu w przejadaniu się na siłę. Co więcej, starając się zjeść swoją porcję węgli, nie miałam już siły na zdrową zieleninę. Ostatecznie z wielkich porcji zrezygnowałam, gdyż i tak codziennie zostawiałam część moich posiłków na talerzu, a ja bardzo nie lubię marnowania jedzenia.


Jak teraz jem?
Tak jak kiedyś z większym dodatkiem zdrowych tłuszczów (pestek i orzechów) i białka (tak, fasoli). Do tego nie żałuję sobie zieleniny i o wiele częściej zdarza mi się jeść sałatkę z ryżem niż ryż z sałatką. Jem o wiele mniej owoców niż jeszcze rok temu i nie ma to związku z jesienią, bo taki stan utrzymywał się też wiosną i latem. Nie ciągnie mnie prawie wcale do bananów i innych słodkich owoców, jeśli już, to wolę jabłka, kiwi, borówki czy maliny. O wiele bardziej polubiłam warzywa, przede wszystkim brokuły i kalafiory, a także niezmienną miłością darzę pomidory i pomidorowe przetwory. Dzień bez warzywnej sałatki z pestkami słonecznika to dzień stracony. No i słucham swojego organizmu. Od kiedy staram się odżywiać zdrowiej, łatwiej jest mi odróżnić bezsensowne zachcianki od sensownych potrzeb.

Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak na razie:
  • włosy i paznokcie rosną mi w dość szybkim jak na mnie tempie,
  • nieco poprawiła mi się cera, choć nadal nie jest idealnie, zwłaszcza w okolicach PMS-u lub w stresujących momentach,
  • na razie chyba nie przytyłam ani nie schudłam, ale nie jest to już dla mnie takie ważne. Owszem, chciałabym mieć płaski brzuch, ale jestem w stanie poczekać na bardziej długofalowy efekt. Bo wierzę jednak, że dieta oparta głównie o mało przetworzone produkty roślinne, nie tylko te niskotłuszczowe, w końcu przyniesie jakieś rezultaty w postaci utraty masy ciała. Jeśli jest odwrotnie i macie z tym jakieś inne doświadczenia w tym temacie, wyprowadźcie mnie z błędu.

Podsumowując:
Okazuje się, że nie ma diety uniwersalnej i idealnej dla każdego. Niektórych weganizm wysokowęglowodanowy odchudza i leczy z problemów skórnych, inni na nim tyją, a są też osoby, na które ten styl żywienia nie ma żadnego wpływu. Ja należę do tej ostatniej grupy, ale cieszę się, że moje eksperymenty z dietą high carb pomogły mi wypracować zdrowsze nawyki żywieniowe.



You Might Also Like

20 komentarze

  1. "Te obawy potęgował fakt, że kiedy tylko wpisywałam moje jadłospisy w cronometer, takie pozycje jak witamina E, selen czy wapń miałam zapełnione tylko w połowie" z jakiej aplikacji korzystałaś konkretnie? Nie mogę znaleźć żadnej która by prócz kalorii pokazywała ilość witamin i minerałów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze. Jak to robisz, że zawsze piszesz akurat o tym, z czym mam problem. Ostatnio zapisuję sobie moją diete w cronometer i również zauważyłam że mam braki w tabelkach witaminy E i wapnia. Ja natomiast zauważyłam u siebie nie tyle spadek wagi na diecie wegańskiej ale moje włosy rosną jak głupie. A to w sumie dobrze bo robiłam eksperymenty na nich przez co miałam krótkie i spalone, teraz nawet jak podcinam końcówki to bardzo szybko rosną na długość przed podcięciem. Po raz kolejny: dziękuję za ten wpis (jak za każdy poprzedni ;) ) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za miły komentarz :) Z włosami mam podobnie, podejrzewam, że to przez siemię lniane, które jem prawie codziennie w owsiance. Poza tym wydaje mi się, że moje włosy trochę się zagęściły i wyglądają na zdrowsze, przy czym nie używam do pielęgnacji żadnych masek czy wcierek, jedynie szampon i odżywkę.

      Usuń
    2. Też stosuję tylko szampon i odżywkę. Ale ja myślę, że moje włosy zaczęły tak rosnąć bo zaczęłam je karmić xD wstyd się przyznać ( serio mi wstyd) ale zanim przestałam jeść mięso, właściwie każdego dnia chodziłam do maka na powiększony zestaw z BigMaciem. Dosłownie codziennie. Więc kiedy przestałam i zaczęłam jeść w większości owoce i warzywa (co musiało być dla mojego organizmu szokiem) zaczęły mi rosnąć włosy:P a co by było gdybym jadła siemię lniane jak Ty codziennie :O

      Usuń
    3. tez z witaminą E mam "problem" bo jest jej sporo w olejach,których staram się unikać,a pestek narazie nie mogę jesc,bo moje jelita strajkują i sama nie wiem co zrobić.chyba narazie olać :p

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą w 100%, każdy jest indywidualnością i nie można generalizować, że jeden sposób żywienia zadowoli wszystkich. Dla mnie prażony na patelni słonecznik i dynia mogłyby się znajdować we wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam pestki dyni, spróbuję je następnym razem uprażyć :)

      Usuń
    2. dr Barnard nie poleca prażenia, podobno w tym ciemnych podpalonych skorupkach znajdują się cancerogenne składniki, jak przy smażonym mięsie czy coś, przynajmniej tak zrozumiałam z książki ;)
      obstawiam jednak, że w umiarze siła i od czasu do czasu nie szkodzi ;)
      a na włosy czytałam, że dobra jest chia :) pudding chia z owocami jako 2śniadanie do pracy u mnie sprawdza się rewelacyjnie :)

      Usuń
  4. Żeby uzyskać spadek wagi to jednak trzeba obciąć trochę kalorie, albo przynajmniej ich pilnować no i uprawiać sport ;) można jest niskoprzetworzone produkty roślinne i nadal tyć albo utrzymywać swoją wagę w zależności od ilości pochłanianego zarcia. Są różne kalkulatory które pozwalają obliczyć ile trzeba obciąć żeby schudnąć w wolnym tempie przy jakimś tam określonym trybie życia - zazwyczaj są to niezauważalne ilości typu 100-200kcal, więc nie jakaś dieta straszna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak podstawowe rzeczy to ja raczej wiem. Zastanawiam sie tylko czy ma na to wpływ procentowy udział tłuszczów w diecie. A z tym sportem to bym się tak nie zapędzała, wystarczy codzienna aktywność fizyczna.

      Usuń
    2. No dla mnie codzienna aktywność fizyczna to już sport :P odnośnie tłuszczu to Damian Parol fajnie pisze http://www.damianparol.com/dieta-low-fat/

      Usuń
  5. Ja wege od lipca br, i zaczęłam od diety 80 10 10 i mam problem z okresem... zaczęłam teraz jeść więcej tłuszczów i białek i się lepiej czuję, zobaczymy w następnych miesiącach co z moim cyklem. Uważam, że drastyczne obcinanie białek i tłuszczy to głupota, no ale może się nie znam. PS. Czy tylko ja po przeczytaniu książek typu starch solutions, thę china study itp. choć wokoło wszyscy mówią, że te książki są absolutnie pro wege, i generalnie mięso to zło absolutne, to ja zrozumiałam ze nie jesteśmy TYPOWYMI roslino i miesożercami, i ostatecznie wielcy mądrzy autorzy sami nie wiedzą co właściwie jeść powinniśmy. Nie chcę, żeby to było potraktowane jako hejt, bo jak najbardziej jestem za wege, ale chyba w tego typu książkach autorzy w pewien sposób próbują nami manipulować wykorzystując brak wiedzy biologicznej, chemicznej, fizycznej zwykłego śmiertelnika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na włosy świetnie działają nieaktywne płatki drożdżowe :D jakoś nigdy nie mogłam się przekonać do picia drożdży i to jest zdecydowanie genialne rozwiązanie - po prostu dodaję je do sosów i zup i problem z głowy ;))
    Sernik

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, jak ja bym chciała ograniczyć tłuszcz i cukier w swojej diecie. Z lekką ręką odstawiłam mięcho, nabiał, jaja, miód..., a tłuszczu i cukru wyzbyć się nie mogę. Znaczy spożywam dużo tłuszczu ukrytego w słodyczach i przegryzkach typu chipsy :/
    Czasami myślę, ze objadam się tym świństwem tylko dlatego, że mój organizm doskonale wie o przejściu na weganizm i odstawka całego, jedzeniowego świństwa, to dla niego za wiele ;) Mam nadzieję, że z czasem ograniczę i nie będę czuła potrzeby by to jeść.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobrze napisane! Obecnie sama Lubie bardzo te moje wysokoweglowodanowe posiłki, ale czasem mój organizm sam domaga się czegoś tłustego a chodzi mi tutaj o pestki czy orzechy. Nigdy nie trzymałam się jakiejkolwiek diety sztywno. Zgadzam się z Twoim zdaniem, że najważniejsze to słuchać swojego organizmu i go Odżywiać tak by służył nam jak najdłużej

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli chodzi o kwestie tłuszczów, których dostarczasz do organizmu - każdy makroskładnik jest bardzo ważny - diety typu high carb, low fat, high fat, itd (mogłabym wymieniać jeszcze ze trzy linijki) są może i korzystne ale NIE POWINNY być stosowane jako dieta długofalowa. Dieta (nie ważne czy wegańska czy też nie - ja akurat weganką jestem ale w tym przypadku nie ma to zbyt dużego znaczenia) aby była zdrowa i pozytywnie wpływała na organizm musi zawierać wszystkie makroskładniki czyli białka, węglowodany, tłuszcze. Oczywistym faktem powinno być, że zarówno drastyczne obcinanie któregokolwiek z w/w jak i NADMIAR będzie negatywnie wpływał na osobę stosującą daną dietę. Przykład z życia wzięty (:))) kobieta szykująca się do startu w zawodach sylwetkowych w okresie przygotowawczym przed zawodami zazwyczaj obcina do 0 bądź bardzo niewielkich ilości jednej z makroskładników - T bądź WW - po okresie startowym kiedy organizm jest dosłownie wyjałowiony następuje okres, w którym dostarcza wszystkich elementów (ich ilość jest oczywiście skrupulatnie liczona) i potem znowu kiedy przygotowuje się do zawodów, robi formę, obcina jeden element - dlaczego to pisze? Właśnie po co, żeby uświadomić, że - niezależnie czy jesteś zawodowym sportowcem, czy osobą nie lubiącą aktywności fizycznej - jeżeli pozbawisz się tłuszczów, węglowodanów czy białka w swojej diecie może i poskutkuje to (przy odpowiedniej ilości jedzenia!) poprawą wyglądu ale wcześniej czy później organizm zacznie odczuwać braki i sam upomni się o swoje. Dlatego też jeżeli jesteś osobą, której zależy na długofalowym efekcie i najzwyczajniej w świecie byciu zdrowym i zadowolonym człowiekiem nie powinnaś pozbawiać się, bądź nadużywać żadnych z makroskładników. Na tym polega cała zabawa - to działa w dwie strony i trzeba na tyle poznać swój organizm, żeby umieć ustalić swój złoty środek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeżeli chodzi o kwestie tłuszczów, których dostarczasz do organizmu - każdy makroskładnik jest bardzo ważny - diety typu high carb, low fat, high fat, itd (mogłabym wymieniać jeszcze ze trzy linijki) są może i korzystne ale NIE POWINNY być stosowane jako dieta długofalowa. Dieta (nie ważne czy wegańska czy też nie - ja akurat weganką jestem ale w tym przypadku nie ma to zbyt dużego znaczenia) aby była zdrowa i pozytywnie wpływała na organizm musi zawierać wszystkie makroskładniki czyli białka, węglowodany, tłuszcze. Oczywistym faktem powinno być, że zarówno drastyczne obcinanie któregokolwiek z w/w jak i NADMIAR będzie negatywnie wpływał na osobę stosującą daną dietę. Przykład z życia wzięty (:))) kobieta szykująca się do startu w zawodach sylwetkowych w okresie przygotowawczym przed zawodami zazwyczaj obcina do 0 bądź bardzo niewielkich ilości jednej z makroskładników - T bądź WW - po okresie startowym kiedy organizm jest dosłownie wyjałowiony następuje okres, w którym dostarcza wszystkich elementów (ich ilość jest oczywiście skrupulatnie liczona) i potem znowu kiedy przygotowuje się do zawodów, robi formę, obcina jeden element - dlaczego to pisze? Właśnie po co, żeby uświadomić, że - niezależnie czy jesteś zawodowym sportowcem, czy osobą nie lubiącą aktywności fizycznej - jeżeli pozbawisz się tłuszczów, węglowodanów czy białka w swojej diecie może i poskutkuje to (przy odpowiedniej ilości jedzenia!) poprawą wyglądu ale wcześniej czy później organizm zacznie odczuwać braki i sam upomni się o swoje. Dlatego też jeżeli jesteś osobą, której zależy na długofalowym efekcie i najzwyczajniej w świecie byciu zdrowym i zadowolonym człowiekiem nie powinnaś pozbawiać się, bądź nadużywać żadnych z makroskładników. Na tym polega cała zabawa - to działa w dwie strony i trzeba na tyle poznać swój organizm, żeby umieć ustalić swój złoty środek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam takie pytanie? Ile gram tłuszczy dziennie spożywasz teraz? Bo u mnie to jest około 36 g w Cronometer i nie wiem, czy to nie za mało. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.