Kocieuszy | wegański styl życia: Miesiąc z maseczką z kurkumy

Miesiąc z maseczką z kurkumy

20:57

O maseczce z kurkumy po raz pierwszy przeczytałam na blogu Azjatycki Cukier już dawno temu. Wtedy wydała mi się ona jednak bardzo absorbująca i jeśli już się za nią zabierałam, to samozaparcia wystarczało mi na góra dwa dni. Dopiero teraz miałam okazję przekonać się o jej działaniu, gdyż w październiku udało mi się stosować ją regularnie przez dłuższy czas.



Przez pierwsze dni próbowałam odnaleźć swój sposób na maseczkę z kurkumy. Z oczywistych względów nie łączyłam jej z produktami nabiałowymi, dlatego wymyślałam coraz to nowe bazy dla wegańskich maseczek domowej roboty. Testowałam między innymi sojowy jogurt, śmietankę, sztuczny miód i ciężko mi było osiągnąć balans pomiędzy wysychaniem maseczki na wiór a spływaniem z twarzy. Ostatecznie przystałam na opcję z sokiem ananasowym. Ananas jest bardzo dobrym środkiem przeciwtrądzikowym, a to za sprawą zawartego w nim enzymu - bromelainy. Bromelaina ma działanie złuszczające i wygładzające, dlatego może być bardzo pomocna w walce z trądzikiem i przebarwieniami. Jeśli przesadziłam z ilością soku, to w celu zagęszczenia dodawałam do całej mikstury odrobinę mąki ziemniaczanej.


Bilans po ponad miesiącu regularnego stosowania maseczki z kurkumy:

- Dwie pobrudzone na żółto koszulki
- "Paznokcie palacza" jeszcze na drugi dzień po zmyciu maseczki
- Jedna żółta poduszka
- Codzienne mycie umywalki
- O wiele szybciej gojące się niedoskonałości. W czasie stosowania maseczki wyskoczyło mi kilka wyprysków, które bardzo ładnie się zagoiły i nie pozostawiły po sobie żadnych przebarwień. Niestety maseczka nie uchroniła mnie przed sporym wysypem na brodzie, który próbuję zlikwidować już od dwóch tygodni. Podejrzewam, że spowodowały go nieszczęsne hormony albo... moje oszołomskie zapędy - próby mycia twarzy bez użycia żelu oczyszczającego (za pomocą jedynie oleju kokosowego i fasoli, nie pytajcie :D). Jednak i w tym wypadku po zastosowaniu kurkumy i ananasa zauważyłam zmniejszenie wyprysków i lekkie wygładzenie skóry.
- Co do przebarwień - stare pozostały na swoim miejscu i w celu ich pozbycia się chyba będę musiała sięgnąć po jakieś porządniejsze kwasy. Niwelowania już istniejących przebarwień raczej nie zauważyłam, za to wydaje mi się, że kurkuma zapobiegła ich powstawaniu przy gojeniu wyprysków.
- Maseczkę nakładałam też pod oczy licząc na jakąś poprawę krążenia i zmniejszenie sińców - niestety nie przyniosło to żadnych zmian.
- Po zmyciu kurkumy z twarzy moja cera wyglądała na odżywioną i rozświetloną.

Reasumując, uważam maseczkę z kurkumy (zwłaszcza w połączeniu z ananasem) za niezłą kurację przeciwtrądzikową, ale niekoniecznie działającą na przebarwienia. Co jak co, ale walcząc z przebarwieniami, zwłaszcza tymi starszymi, potrzebujemy złuszczenia i wymiany naskórka, dlatego bardziej skłaniałabym się w tym przypadku ku kwasom. Kurkuma jest też silnym antyoksydantem, dlatego podejrzewam, że sprawdzi się w prewencji przeciwstarzeniowej. Na pewno będę do niej często wracać, ale już chyba nie codziennie.



PS. Ananas, kurkuma jak i mnóstwo innych naturalnych składników może uczulać i podrażniać, dlatego przed nałożeniem takiej mikstury na twarz sprawdźcie jej działanie na małym obszarze skóry. To, że coś sprawdziło się w przypadku mojej cery, nie oznacza, że nie może zaszkodzić innym.
 

You Might Also Like

19 komentarze

  1. Myślałaś o tretynoinie w płynie (Atrederm)? Ja przez długi czas leczyłam się Izotekem i muszę przyznać, że tretynoina miejscowo działa identycznie, ale nie powoduje licznych skutków ubocznych. Oczywiście, trzeba się uzbroić w cierpliwość, przeczekać pierwszy wysyp i korzystać zgodnie ze swoimi możliwościami. Jeżeli jesteś zainteresowana, dużo napisała na ten temat kosmotolog.blogspot.com.pl, albo może też do mnie napisać na maila (marta.magrean@gmail.com). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie myślałam kiedyś o retinoidach, tym bardziej, że podobno mogą być pomocne w przypadku cery płytko unaczynionej i pogrubić nieco skórę - moja jest niestety dosyć cienka, ale jakoś się tego boję. Zwłaszcza ten wysyp mnie odstrasza, bo do niedawna moja cera była już w dobrym stanie (nie licząc przebarwień), jedynie przed okresem wyskoczyło mi coś na brodzie. Podejrzewam, że winę za większość wyprysków ponosiła u mnie nieprawidłowa pielęgnacja, ciągle się jeszcze uczę co mi szkodzi, a co służy. Na razie ratuję się kwasem azelainowym, jeśli przestanie mi wystarczać to może zdecyduję się na jakiś kolejny krok.

      Usuń
  2. A nie można np. zmieszać kurkumy z olejem? Ja tak robię przy maseczce z glinki - z wody mi zaraz wysychala i spływała z twarzy, a olej sprawdza się cudownie. Nie wiem, nie znam się, może nie zaleca się takiego połączenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno można :) Tylko ja jestem uprzedzona do olejów, bo większość ostatecznie mnie zapycha, ale jeśli potem dodatkowo oczyściłabym twarz żelem, to pewnie by mi nie zaszkodziło.

      Usuń
  3. U mnie na przebarwienia świetnie zadziałała szczoteczka elektryczna do mycia twarzy. A na pozbycie się trądziku kapsułki Pukka Glow.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.cleanic.pl/ testują?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz czy kosmetyki p2 są testowane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.kocieuszy.pl/2015/06/p2-cosmetics-zmienia-wasciciela.html

      Usuń
  6. nie kupuję testowanych kosmetyków już od x lat, niestety mam ekstremalnie wrażliwą skórę i choruję na AZS i bardzo ciężko jest mi znaleźć krem do twarzy, który nie spowodowałby u mnie nawrotu, dlatego po wielu nieudanych próbach polubienia się z kremami cruelty free, zawsze jestem zmuszona wracać do testowanego Physiogelu albo LRP. nie wiem co mam dalej ze sobą zrobić, bo naprawdę bardzo chciałabym znaleźć coś co by mi odpowiadało. myślisz, ze używanie jednego testowanego kosmetyku jest okej? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przede wszystkim powinnaś sobie nie szkodzić i troszczyć się o zdrowie swojej skóry, a dopiero później skupiać się na innych. Tak samo bywa z lekami, które mogą być testowane na zwierzętach i niewegańskie, a są sytuacje, w których nie możemy ich uniknąć.

      Usuń
  7. Nigdy nie używałam takiej maseczki <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz moze cos na temat Dermedic i Biosilk ? Przeczytałam twoja listę cruelty free od deski do deski i niestety tych firm nie znalazłam a w internecie tez cisza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biosilk należy do firmy Farouk, która jest na mojej liście oczekującej - pisałam już do nich kilka razy i nie doczekałam się odpowiedzi. Co do Dermedic, należy on do firmy farmaceutycznej Biogened, która kiedyś produkowała m.in. środki psychiatryczne. Obecnie w ich ofercie widzę tylko dermokosmetyki, więc jest szansa, że nie testują ich na zwierzętach. Wyślę im moje standardowe pytania, które zadaję firmom.

      Usuń
  9. Kolejna osoba pytająca o kosmetyki - dzień dobry. :)
    Znalazłam Golden Rose na liście oczekującej - żeby nie było, że nie szukam. Zabrałam się za porządki w kolorówce, a muszę przyznać, że GR należy do moich ulubionych firm. Mogę wiedzieć, na czym się zatrzymała rozmowa? Jak długo nie odpisują? Znalazłam informacje bodajże na wizażu, że oczywiście nie testują, ale przy bardziej dociekliwych pytaniach kontakt się urwał. I potem zgubiłam gdzieś wątek.
    Ponadto - odwalasz ogrom pracy, za co jestem Ci niezmiernie wdzięczna. W dodatku - wszystko ze zdrowym rozsądkiem! Na razie staram się stopniowo wycofać z diety nabiał i jajka, najgorzej z poranną kawą, której bez mleka sobie nie wyobrażam, a regularne kupowanie sklepowego jakoś do mnie nie trafia. :) Może z czasem nauczę się robić sama. I może nawet dojdzie do sprawdzania składu produktów w sklepie. A to również dzięki Tobie! :)
    Piszesz lekko i przyjemnie, zdecydowanie masz nowego czytelnika w mojej osobie. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Golden Rose w ogóle mi nie odpisał, a próbowałam się z nimi skontaktować kilka razy, pierwszy raz w kwietniu. Z tym że pisałam do ich podstawowego tureckiego oddziału. Staram się zawsze dowiadywać wszystkiego u źródła, a nie od dystrybutorów, którzy nie muszą wiedzieć wszystkiego o praktykach firmy, której kosmetyki sprzedają. Na pewno będę jeszcze do nich pisać, nie poddam się tak łatwo ;)
      Bardzo dziękuję za miłe słowa i cieszę z Twojej decyzji - nawet ograniczenie spożycia produktów odzwierzęcych ma sens. Trzymam kciuki za następne kroki :) Ja akurat nauczyłam się pić kawę bez mleka (ostatnio najczęściej i tak Inkę, przynajmniej w domu), ale czasem dolewam do niej sojowe mleko waniliowe albo owsiane Oatly i polecam te opcje :)

      Usuń
    2. Super, w takim razie będę wypatrywać informacji na blogu. :)

      Na razie testuję szybkie mleko kokosowe, na które znalazłam przepis na jakimś blogu (podawałaś link w którejś notce). Ale żeby kawa była smaczna, muszę je mieszać 1:1 z kawą, bo jednak jest za słabe, a przy tym... no, nie jest takie do końca super błyskawiczne. ;) Przy najbliższych zakupach sprawdzę to, które polecasz, może jednak przekonam się do sklepowych. :)

      Usuń
  10. Mam prośbę: mogłabyś się odnieść do artykułu z linku poniżej?

    http://www.kosmopedia.org/o_kosmetykach/kosmetyki_a_testy_na_zwierzet/


    Już całkiem zgłupiałam... Jak to w końcu jest? Można czy nie można testować kosmetyków na zwierzętach?

    Z góry dziękuję za odpowiedź,
    Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele razy już pisałam o testach na zwierzętach i o tym, na czym one obecnie polegają, np. tutaj: http://www.kocieuszy.pl/2015/04/testy-na-zwierzetach-o-co-w-tym-w-ogole.html

      To, że w Europie jest zakaz nie oznacza, że w innych częściach świata nie można testować na zwierzętach. To, że jakiś konkretny produkt przeznaczony na rynek europejski nie zawiera substancji przetestowanych na zwierzętach nie oznacza, że jego producent nie testuje poza Europą. No i kwestia obecnie chyba najważniejsza, czyli Chiny, gdzie wszystkie wprowadzane na ten rynek kosmetyki eksportowane spoza Chin muszą zostać przetestowane na zwierzętach.

      Usuń
  11. Nie słyszałam jeszcze o maseczce z kurkumy. Zawsze robiłam maseczkę z glinki i mieszkałam ją właściwie tylko z wodą.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.