Kocieuszy | wegański styl życia: Jak sobie radzić z głupotą w internecie?

Jak sobie radzić z głupotą w internecie?

14:48

Jako weganie, zwłaszcza ci z bardziej racjonalnym podejściem (bo wierzę, że fanatyków już zdążyłam do siebie zniechęcić i trafiają tu tylko fajni ludzie ;)) jesteśmy podwójnie narażeni na głupotę w internecie. Po pierwsze, uderzają nas poglądy mięsożernych trolli, po drugie, często musimy też sobie radzić z wegańskimi fanatykami - tymi od niewegańskich sklepów i firm, warzyw leżących koło mięsa, roślin nawożonych odzwierzęcym nawozem i różnego rodzaju teorii spiskowych.


Jeśli chodzi o ludzi nastawionych wrogo do weganizmu, moim zdaniem nie ma sensu ich do niczego przekonywać. Nasze próby podjęcia dyskusji i tak tylko utwierdzą ich w przekonaniu o własnej racji, tak to niestety działa. Decyzja o przejściu na weg*anizm musi w każdym z nas dojrzeć samodzielnie i nie warto w tym wypadku nikomu niczego narzucać. Co innego dawać pozytywny przykład swoim zachowaniem. Sama bardzo często mam ochotę zareagować, kiedy czytam w internecie wierutne bzdury, ale staram się już dać temu spokój. Zatwardziały mięsożerca nie zostanie przez to weganinem, a osoba uważająca kwas cytrynowy za śmiercionośną chemię nie zmieni zdania na podstawie mojego komentarza, ba, wielu ludzi nie zmienia swoich poglądów nawet po przedstawieniu im szeregu artykułów naukowych obalających ich tezy. Tego typu jałowe dyskusje potrafią być bardzo czasochłonne, a nie wdając się w nie mogę zaoszczędzić sporo nerwów i cennego czasu.

Niestety nadal widząc w internecie głupie lub po prostu absurdalne posty (pozdrawiam wegańskie grupy na fejsbuku), często nie mogę przejść obok nich obojętnie i odczuwam potrzebę zatrzymania się przy nich na chwilę, by przynajmniej przeczytać dodane pod nimi komentarze. Wiem, głupie, pozbawione sensu i nic mi nie daje, ale muszę w takich sytuacjach sprawdzić, czy jest tam chociaż jeden racjonalny komentarz, pod którym mogłabym się podpisać. I chociaż miejsc w sieci, w których mogę spotkać ludzi o całkowicie odmiennych światopoglądach (zwłaszcza tych dotyczących praw zwierząt) staram się od pewnego czasu unikać, to nadal denerwują mnie sytuacje, w których to weganie sami psują sobie opinię, przez co zapewne zniechęcają wielu ludzi do swojego/naszego stylu życia. Zdaję sobie sprawę z tego, ze powinnam zostawić to takim, jakim jest i zająć się swoimi sprawami, ale nie zawsze jest to takie proste, jakby się mogło wydawać. Zwłaszcza, że często to właśnie ci tru-weganie stanowią dla mnie inspirację do nowych postów. Mimo wszystko dzisiaj podzielę się z Wami moimi sposobami na to jak nie przejmować się tym, że wokół nas żyje tyle osób o zamkniętych umysłach, przekonanych o tym, że ich wybory są jedynymi słusznymi, a reszta powinna się im podporządkować, bo inaczej nie może się uważać za prawdziwych wegan (albo ludzi, Polaków, mężczyzn, kobiety, wszystko można tu wpisać).



Instrukcja obsługi głupich postów w internecie

(na postawie "wegańskich trolli", ale z małymi poprawkami można z tego zrobić uniwersalny poradnik)


1. Przeglądasz internety. Trafiasz na głupi wpis, który wyprowadza Cię z równowagi.
2. Zaparzasz dwa kubki melisy. Wypijasz je i wracasz do komputera.
3. Głupi ludzie robią na Tobie trochę mniejsze wrażenie, ale dla pewności czytasz jeszcze komentarze pod wpisem.
4. Denerwujesz się głupimi komentarzami.
5. Powtarzasz punkt 2.
6. Powstrzymujesz się od włączenia się do dyskusji.
7. Stajesz się coraz bardziej zrelaksowany i mało co jest w stanie wyprowadzić Cię z równowagi.
8. Kasujesz komentarz, który przed chwilą zacząłeś pisać.
9. Przypominasz sobie, że masz ciekawe życie, zbyt ciekawe na marnowanie go na internetowych trolli.
10. Nie publikuj tego komentarza!
11. Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie masz wpływu na to, jak niektórzy ludzie postrzegają rzeczywistość i przejmowanie się tym nie ma najmniejszego sensu.
12. Przypominasz sobie, że to tylko troll, który wcale tak nie myśli.
13. A nawet jeśli tak myśli, to tylko i wyłącznie jego problem.
14. Pijesz kolejną melisę.
15. Przypominasz sobie, że mamy na świecie jeszcze mnóstwo normalnych wegan.
16. Naprawdę mamy, mimo, że czasami trudno to zauważyć. Skrajności bardziej rzucają się w oczy.
17. Po wypiciu kolejnego kubka melisy powoli godzisz się z faktem, że dla niektórych ludzi takie rzeczy jak przetworzone jedzenie, olej palmowy (w tym certyfikowany), potrawy przypominające mięso, czy rzeczy produkowane przez niewegańskie firmy nigdy nie będą wegańskie. Trudno, ich problem i ich strata.
18. Przypominasz sobie, że masz świetne życie, a do tego możesz zjeść na obiad czekoladę z masłem orzechowym albo wegańską wersję Snickersa, czego nie można powiedzieć o wege-purystach.
19. Zjadasz swoją czekoladę i popijasz ją melisą.
20. Zupełnie zapominasz o głupim poście na facebooku.


PS. To działa. 
A czekoladę możecie po pewnym czasie zamienić na zdrowego smufisa, żeby się za bardzo nie uzależnić od przeglądania denerwujących treści ;)

You Might Also Like

14 komentarze

  1. Ciesze się, że są jeszcze normalni weganie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu prawie nie przeglądam grup wegańskich, chyba, że jakaś fajna promocja leci (ale to chyba lepiej śledzić Więcej wegańskich i Ciebie), bo nawet nie chce mi się denerwować. Najbardziej mnie ostatnie wyprowadził z równowagi lincz Fitneski na roślinach... Ostatnio też rozmawiałam na temat tru-wegan z koleżanką i zauważyła, że niektórzy weganie po prostu chcą stworzyć tak elitarny klub, żeby jak najmniej osób mogło w nim być i dostają sraczki w momencie, gdy osoba nazywająca się weganinem kupuje hummus w barze z kebabem, a oni kręcą go sami, oglądając Gary'ego Yourofskiego, płacząc nad własną doskonałością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U fitnesski na roślinach nie było żadnego linczu. Dziewczyna sama gubiła się w swoich wypowiedziach, nie podała żadnych sensownych argumentów i nie odpowiedziała na żaden komentarz. Osoba publiczna promująca weganizm wróciła do jedzenia mięsa (którego tak bardzo się wystrzegała) tylko dlatego, że jej się nie chciało czekać na efekty. Reakcje były prawidłowe, ludzie mieli prawo się zdenerwować. ;)

      Usuń
    2. Z tym się nie zgadzam. Nie bronię jej powrotu do mięsa absolutnie ale tak naprawdę większość ludzi postawi swoje zdrowie na pierwszym miejscu! Przy chorobach autoimmuno naprawdę nie jest łatwo ustawić sensowną dietę, nawet Małgorzata Desmond (która jest weganką i promuje dietę roślinną) zaleca tymczasowy powrót do mięsa. Trudno zbilansować dietę kiedy odpadają Ci wszystkie zboża, psianki, strączki, kapustne etc. Łatwo oceniać, kiedy nie chodzi o Twoje własne zdrowie ;))

      Usuń
    3. mnie akurat protokół autoimmunologiczny nie przekonuje, skoro dopuszcza mięso, które samo w sobie wywołuje reakcję zapalną (jak to wynika np. z info od dra M. Gregera czy dra J. McDougalla), no ale musiałabym się bardziej zagłębić w temat ;)

      Usuń
  3. Dzięki za tego prostego, a jakże pomocnego, posta. Ale wyobrażam sobie wizytę w toalecie po sześciu kubkach melisy w kilkanaście minut ;)
    Takie przekrzykiwanie się o niewegańskości oleju palmowego mija się z celem, bo w takim razie równie niewegańska byłaby soja czy kukurydza (w końcu wycina się dżunglę amazońską). Nie najzdrowszy, ale jednak wegański. No ale ten temat już należy chyba do tematów przerobionych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem ciekawy post i spojrzenie na sprawę chyba tak naprawdę bardzo podobne do większości myślących wegan.
    Ze względu na to, że jestem RAW to nie dotyczy mnie problem kupowania gotowców i składów, ale.. ..zastanawia mnie jednak, jaka jest różnica w kupowaniu wegańskich (składowo) produktów spożywczych od testujących koncernów (z tego, co kojarzę to chyba np. Oreo - chyba, że obecny koncern nie testuje to oczywiście można wrzucić tu inny przykład, żeby tylko wiadomo było o co chodzi) i kupowaniem wegańskich (składowo) kosmetyków od testujących koncernów?
    Oczywiście pytam z czystej ciekawości, bo witarianizm daje ten komfort nie zawracania sobie głowy koncernami spożywczymi (choć znajdą się i tacy, którzy zarzucą, że poza owocami w Tesco sprzedawane jest też mięso ;)).

    ..a tak przy okazji posta - czy Internet przypadkiem nie jest jeden? Jako jedna, wielka ogólność bez liczby mnogiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam już o "testowanym" jedzeniu? Wydaje mi się, że dopiero miałam to w planach. W sumie nie wiem jaka jest różnica, pewnie taka, że kosmetyki testowane na zwierzętach łatwiej jest zdefiniować. I, jak mówiłam, mam zamiar przygotować oddzielny post na ten temat. I ja już nie łączę kwestii testów z weganizmem, uważam to za dwie różne sprawy.
      Oreo nie należy już do testującego koncernu. A internet był jeden w latach 90. ;)

      Usuń
    2. Ja się tak generalnie odniosłam do fragmentu: "(...) potrawy przypominające mięso, czy rzeczy produkowane przez niewegańskie firmy nigdy nie będą wegańskie. Trudno, ich problem i ich strata." - tak jakoś po tym mięsie to skojarzyło mi się, że masz na myśli także produkty spożywcze ;)
      Właśnie mi się tak wydawało, że coś z Oreowym koncernem już jest w porządku, ale zrozumiałaś o co mi chodziło n__n

      Ale przyznam, że zaciekawiłaś mnie teraz tym, że nie łączysz testów z weganizmem - będziesz coś więcej pisać o tym, czy to tylko Twoje drobne przemyślenie, o którym nie potrzebujesz się dzielić? ;)

      A deklinację Internetu nadal będę zgłębiać, bo póki co jakoś nie mogę natrafić na liczbę mnogą n__n

      Pozdrawiam n__n

      Usuń
    3. Pisałam o firmach, które w swojej ofercie mają także niewegańskie produkty :)

      Z testami chodzi mi o to, że dopóki ktoś je wegańsko i ratuje w ten sposób sporo zwierząt hodowlanych, to nie mam zamiaru mu wypominać wegańskich składowo płatków Nestle czy sosów Knorr. Chciałabym też, żeby wegańskie produkty były dostępne wszędzie, w tym wśród oferty tych największych firm, przez co mogłyby dotrzeć do dużego grona odbiorców. Sama unikam produktów spożywczych, tak samo jak i kosmetyków, należących do testujących korporacji, ale gdyby taki koncern wprowadził na nasz rynek jakiś produkt dedykowany weganom, a nie wegański przypadkowo, to na pewno bym się na niego skusiła, chociażby po to, żeby zaznaczyć, że na takie rzeczy jest zapotrzebowanie ;)

      Z "internetami" chodzi o to, że mamy teraz do czynienia z Web 2.0, gdzie każdy z nas może tworzyć swoją treść i udostępniać ją np. w serwisach społecznościowych.

      Usuń
    4. Widzę, że coś mocno zacofana jestem, jeśli chodzi o cyber-świat n__n

      Faktycznie po przeczytaniu już się zorientowałam o jakich firmach pisałaś ;)
      Jeśli chodzi o koncerny i produkty dedykowane weganom to też jestem jak najbardziej za - tu najprostszym przykładem są chyba Original Source. Bo choć sama raczej ich unikam to wydaje mi się, że to jest jednak pozytywne zjawisko, że koncern może dostrzec ogromny popyt na produkt stricte wegański.

      Swoją drogą, jeśli chodzi o Twoją instrukcję to jak sobie człowiek wyrobi nawyk to może poprzestać na punkcie 1. oraz 20. ;) Też działa n__n

      Usuń
  5. So true ;) Grupy wege = zło. :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że trafiają tutaj sami fajni ludzie! #hohoho #highfive

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem weganką/wegetarianką ale jak czasami czytam posty wegan to się zastanawiam, gdzie oni mają mózgi i czy czasem nie są naćpani,.. Takich głupot nie da się pisać będąc w pełni władz umysłowych :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.