Kocieuszy | wegański styl życia: 5 zaskakujących rzeczy, które mogą zawierać składniki pochodzenia zwierzęcego

5 zaskakujących rzeczy, które mogą zawierać składniki pochodzenia zwierzęcego

17:00

Pomijając jedzenie, kosmetyki i ubrania/dodatki, składniki odzwierzęce czają się w ogromnej liczbie przedmiotów codziennego użytku. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w czymś wyglądającym na pozór wegańsko mogą znajdować się jakieś cząstki zwierząt. Oto mini-lista takich zaskakujących "niewegańskich" rzeczy (nie, nie ma wśród nich cukru i bananów, jak to próbują nam wcisnąć media) plus moja opinia na ten temat.


1) Wina, piwa i soki 
Wśród wegan o dłuższym stażu temat dość znany, alkohol i soki mogą być bowiem klarowane żelatyną lub karukiem, a w wersji wegetariańskiej białkami mleka lub jajek.


2) Meble i książki 

Do ich sklejania używa się klejów zawierających składniki odzwierzęce (chyba jakieś kości i kopyta). Podobno istnieje już dla tego roślinna alternatywa, ale oczywiście nie wiemy w których produktach się ją stosuje. 


3) Na pozór wegańskie ubrania 

Mogą być klejone niewegańskim klejem albo farbowane barwnikami pochodzenia zwierzęcego. Kontaktowałam się jakiś czas temu ze szwedzkim oddziałem H&M, pytając właściwie o ich kosmetyki (o których nadal nie wiem co myśleć, ale to norma ostatnio) i dowiedziałam się przy okazji czegoś na ten temat. Firma nie może zapewnić, że kleje i barwniki, których używa nie zawierają składników pochodzenia zwierzęcego, choć podobno dbają o zwierzątka jak mogą (mhm, dobrze, że przynajmniej zrezygnowali z angory). Jakieś buty jednak nosić muszę i dopóki nie stać mnie na takie 100%vegan (są takie w ogóle na naszym rynku?), wolę wybierać przynajmniej te nie ze skóry. 


4) Plastikowe reklamówki

Przeczytałam gdzieś ostatnio, że nawet w takiej niepozornej foliówce mogą czaić się części zwierząt (wykorzystywane jako środki poślizgowe). Co z tym zrobić? Ja postaram się rzadziej zapominać o mojej płóciennej torbie, a jeśli już nie będę miała innego wyjścia, to po prostu wykorzystam taką siatkę ponownie, zamiast od razu wyrzucać.


5) Świece

Stearyna, z której produkuje się świece może być produkowana z tłuszczu zwierzęcego. Czasami możemy znaleźć też świeczki wykonane z wosku pszczelego. Szczęście w nieszczęściu, że większość świec produkowanych jest z parafiny. Dlaczego w nieszczęściu? Bo parafina może szkodzić naszemu zdrowiu. Jeśli nie mamy świeczkowej manii i nie palimy ich non stop w zamkniętym pomieszczeniu, nic nam się nie powinno stać, ale w innym przypadku lepiej zdecydować się na świece sojowe (podobno 100%vegan) albo zapachowe woski/tarty. Z mojego riserczu wynika, że wegańskie są świece i woski Yankee Candle, świeczki z IKEA (ale są podobno palmowe, chociaż IKEA deklaruje pozyskiwanie oleju palmowego w sposób zrównoważony - jeśli macie z nim problem, to raczej się dla Was nie nadają), Kringle Candle (na swojej stronie piszą, że używają parafiny) no i świece sojowe, które często można znaleźć w TK Maxx w niezłych cenach.
Ciekawostka: KocieUszy zaczęły się od świeczek. Zainteresowałam się tematem jeszcze na wegetarianizmie i niezmiernie mnie denerwowało, że w polskich internetach tak mało pisze się o niejedzeniowych aspektach weganizmu. Pisałam nawet maile do niektórych producentów świec, ale nikt mi nie odpisał, pewnie wzięli mnie za wariatkę. A potem zainteresowałam się między innymi wege-kosmetykami i tak jakoś wyszło.



Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wyczerpałam tematu i jeszcze sporo rzeczy na tym świecie może się okazać niewegańskimi. Ba, jeśli przyjmiemy takie kryteria, to szybko okaże się, że nic na świecie nie jest wegańskie, łącznie z wodą, powietrzem i naszymi roślinkami nawożonymi odzwierzęcym nawozem.

Dla jasności, daleko mi do ortodoksyjnego weganizmu i staram się weganizować te sfery życia, które naprawdę się da (albo po prostu ja jestem w stanie, bo być może jestem słabą osobą, jeśli z czegoś nie mogę zrezygnować). Nie zamierzam wyprowadzać się do lasu i robić wszystkiego z fasoli. Wiem, że wyłączając się z cywilizacji niczego dobrego dla zwierząt nie zrobię, a egoistyczny weganizm dla własnej satysfakcji wcale mi tej satysfakcji nie przyniesie. Nie znaczy to oczywiście, że nie obchodzą mnie te sprawy, które wymieniłam powyżej. O ile z używania oleju palmowego, przez niektórych tru-wegan uważanego za niewegański, jak zły i nieetyczny by nie był, całkowicie zrezygnować nie jestem w stanie i nie spędza mi to jakoś specjalnie snu z powiek (mimo, że już przez sam weganizm muszę odrzucić większość produktów spożywczych zawierających ten tłuszcz, np. niewegańskie słodycze czy gotowe dania, to nadal wolę używać kosmetyków z palmową gliceryną czy stearyną niż z tą odzwierzęcą), tak niektórych przedmiotów zawierających w swoim składzie coś odzwierzęcego, mogę nie kupować (albo wybierać te z pewnego źródła). Mam tu na myśli na przykład wino - od pewnego czasu alkohol piję baaardzo okazjonalnie (praktycznie w ogóle), bo nie widzę sensu w czymś, co nie sprawia mi przyjemności. Jeśli już się na jakieś zdecyduję (co ostatnio miało miejsce chyba w październiku), wybieram wegańskie z Marks&Specer. Co do kartonowych soków, raczej unikam takich produktów i wolę zamiast nich wypić niefiltrowany sok jednodniowy albo zwykłą wodę. Za to jeśli chodzi o klejone meble czy ubrania - nie mam za bardzo wyjścia i żadnej alternatywy, nie wiemy bowiem kto używa jakich klejów, a na żadnej metce nie jest to oznaczone. I nie zmienimy tej sytuacji dopóki nie będzie nas - wegan więcej. Dlatego jeśli zależy nam na poprawie losu zwierząt (a także i naszego wegańskiego losu), to powinniśmy pokazywać weganizm jako styl życia łatwy, tani i dostępny dla każdego, a nie odstraszać potencjalnych zainteresowanych kolejnymi zmiennymi. Tym bardziej że cząstki zwierząt występujące w reklamówkach czy farbach to z całą pewnością odpadki przemysłu mięsnego. Jeśli uda nam się (w dalszej przyszłości) doprowadzić do zamknięcia ferm przemysłowych i zaprzestania zabijania zwierząt na mięso, to takich odzwierzęcych składników nie znajdziemy już nigdzie (nawet w żelkach). Klej w butach czy meblach albo metoda klarowania soku nie ma żadnego realnego wpływu na wskaźniki spożycia mięsa, najważniejsze tutaj wydaje mi się przekonanie jak największej ilości osób do wegańskiej diety i ubrań - to właśnie to jest głównym celem przemysłowych hodowli (tak, kosmetyki w większości przypadków też nie są).

Takie gadanie, że nigdy nie będziemy 100%vegan, bo meble czy książki na pewno nikogo do weganizmu nie zachęci, a przynajmniej mnie mocno by zniechęciło (całe szczęście, że przed przejściem na weganizm nie czytałam postów na żadnej wegańskiej grupie hejtu na fejsbuku). Poza tym pasuje mi to bardziej do argumentów mięsożerców, tłumaczących się dlaczego nie mogą zostać wege, a nie do osób chcących przyczynić się do poprawy życia zwierząt.

Co zatem proponuję? Podobnie jak w wielu innych kontrowersyjnych przypadkach: ograniczenie konsumpcji w ogóle. I minimalizm. Uważam to za jedyną szansę dla naszego szalonego świata.

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Podpisuje się pod Twoimi słowami:)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzisiaj doczytałam, że buty etnies już nie są stopro vegan, bo producent nie może zapewnić, że klej jest wegański :| (ale pozostała część buta jest niezwierzęca, więc dalej będę śmigać w swoich, a może i zakupie kolejne? ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak jest pewnie z większością butów, wyjątek mogą stanowić typowo wegańskie marki, których w Polsce jak na lekarstwo :(

      Usuń
  3. Podpisuję się wszystkimi możliwymi rękami i nogami. A nawet cyckami, a co!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odnośnie ubrań, to często w sklepach internetowych z ciuchami jest taki dopisek "może zawierać elementy pochodzenia zwierzęcego". Myślałam, że to chodzi o te niewielkie i zupełnie nikomu niepotrzebne naszywki ze skóry, ale kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://www.panpablo.pl/kategoria/buty-weganskie

    OdpowiedzUsuń
  6. bohemaclothing.com - polska firma :-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.